0

M.Szczurek chytry lisek

Trudno nie zgodzić się z tym że coś jest nie tak w myśl powiedzenia byłego prezydenta USA R.Regana  cyt(z pamięci).: …”jeśli coś działa należy to opodatkować jeśli działa nadal należy jeszcze bardziej opodatkować, jeśli przestaje działać należny dotować”… wygląda na to że polskie bary mleczne weszły na wyższy poziom egzystencji podatkowej i powinny być tak przyciskane aby same oddały dotacje które otrzymują w związku z prowadzoną działalnością.

Nawiasem mówiąc kilka lat temu sam z małżonką odwiedziłem takowy w Krakowie przy jednej z bocznych uliczek rynku nie mniej jednak po wejściu w życie nowych przepisów będę miał poważne wątpliwości czy zupa mleczna lub jaka kolwiek inna potrawa z woda będzie zawierała wodę czy wodę w proszku lub może produkt wodo podobny.

Poniżej tylko cześć artykułu wg którego okazuje się że nasi urzędnicy w MF aspirują do tytułu MasterChef Polska

 

Bary mleczne tylko z solą. Jak minister Szczurek szykuje rewolucję w polskiej kuchni

Bary mleczne tylko z solą. Jak minister Szczurek szykuje rewolucję w polskiej kuchni

fot: WP.PL/Michał Mandziak

Ministerstwo Finansów szykuje kulinarną rewolucję. Chce zmusić bary mleczne, by gotowały bez przypraw, a może nawet bez wody. Kucharze dotowane posiłki będą mogli doprawić co najwyżej solą – dowiedział się Biztok.pl.

– Dotacja może być udzielona na posiłki sporządzone wyłącznie z surowców, o których mowa w par. 2. pkt  2 – jedno zdanie, a wywraca kuchnię, nie tylko polską, do góry nogami.

Ów paragraf zawiera bowiem spis podstawowych produktów spożywczych, z których od 1 stycznia 2015 roku – według pomysłu Ministerstwa Finansów – gotować mają bary mleczne. Dodanie czegokolwiek spoza listy oznacza, że bar nie dostaje dotacji, a więc traci pieniądze.

Wychodzi na to, że urzędnicy muszą lubić dania jarskie oraz słabo przyprawione. W załączniku do rozporządzenia z przypraw jest tylko sól. Brak np. kminku, cynamonu, ziela angielskiego czy papryki sprawia, że kucharze barów stają przed nie lada wyzwaniem. Teoretycznie nie można dodać nawet pieprzu. Bo choć taki składnik jest na ministerialnej liście, to w postaci pieprzu świeżego. A ten w naszym kraju jest praktycznie niedostępny. Tradycyjnego mielonego pieprzu niestety brak.

– Sól to tak naprawdę nie przyprawa, a tylko proteza wzmacniająca smak. Bez pieprzu, też można sobie w kuchni poradzić, ale brak jakichkolwiek innych ziołowych przypraw to jest katastrofa. Bez tego nie da się gotować. Nie ma kuchni bez przypraw. To one przecież decydują o charakterze potraw – mówi nam Karol Okrasa, znany kucharz i prowadzący program „Okrasa łamie przepisy”.

To jednak nie koniec kulinarnej rewolucji. W Ministerstwie Finansów zarządzono bowiem, że bary mleczne będą musiały zupełnie zmienić swoje menu i gotować bez wody. Tego składnika nie ma na liście dotowanej, więc formalnie nie warto go w kuchni baru używać, bo poniesione na wodę koszty nie będą refinansowane. Same bary zwracały na to uwagę już w listopadzie.

Gotowanie bez wody to już absolutny absurd. Nie ma potrawy, do której by się jej nie używało. No może poza zupą mleczną z płatkami. Przecież nawet mięso czy sałatę trzeba umyć. Czy woda na umytej roszponce to będzie składnik potrawy? – zastanawia się Karol Okrasa.

Spytane przez Biztok.pl Ministerstwo Finansów do kwestii przypraw nie odnosi się w ogóle. Bardziej elastyczne jest w sprawie wody.

– Woda nigdy nie była produktem dotowanym, jednak w razie pojawienia się wątpliwości dotyczących jej braku w wykazie surowców i w związku z tym możliwości uzyskania dotacji do posiłków ją zawierających, Minister Finansów wyda interpretację ogólną – odpowiada Biztok.pl Wiesława Dróżdż, rzecznik resortu.

Dodaje ona, że celem nowelizacji jest jedynie doprecyzowanie przepisów i wyeliminowanie oczywistych pomyłek. I rzeczywiście w projekcie pojawia się np.  pomysł skreślenia z listy ryżu. Dotąd  był tam wpisany dwukrotnie.

Jednak błędów jest tam znacznie więcej. Obok wspomnianego już pieprzu świeżego, wątpliwości budzi też pietruszka. W kuchni stosuje się bowiem jej nać oraz korzeń. Część izb skarbowych uznaje, że dofinansowanie należy się tylko do części podziemnej. Dodanie naci pietruszki oznacza brak pieniędzy do danej potrawy.

Urzędnicy wydają też sprzeczne interpretacje i nie mogą się zdecydować czy kukurydza to warzywo czy jednak zboże. A od tego zależy, czy można dostać dofinansowanie czy nie.

Problemem jest też cukier wanilinowy. Bary mleczne wielokrotnie zwracały uwagę, że na liście dotowanych produktów jest cukier waniliowy. A ten jest dużo droższy od swojego syntetycznego zamiennika (uzyskiwanego w wyniku zmieszania cukru z waniliną lub z etylowaniliną). Urzędnicy uznali jednak, że nie ma tu co oszczędzać pieniędzy. I lepiej dać klientom barów (zwykle uboższym niż klienci restauracji) kilkunastokrotnie droższy prawdziwy cukier waniliowy.

Wojciech Brzeski, właściciel baru mlecznego Perełka z Gdańska, którego historię opisywaliśmy na łamach finanse.wp.pl na pomyśle nowego rozporządzenia nie zostawia suchej nitki.

Dla mnie to jest koniec barów mlecznych. Według nowych zasad po prostu nie da się funkcjonować – mówi kucharz.

Twierdzi, że może się nawet uprzeć i gotować bez przypraw i wody. Dużo większym problemem jest dla niego pomysł, aby bary mleczne biły się o pieniądze. Wygrać ma ten, który pierwszy przybiegnie po dotację.

Ministerialny projekt rozporządzenia zakładał bowiem, że gdy zacznie brakować środków na dofinansowanie, to dyrektor danej izby skarbowej ma wypłacić je tylko tym, którzy pierwsi złożyli dokumenty. Problem w tym, że bary mleczne najpierw sprzedają produkty z niską marżą, a dopiero później starają się o pieniądze. Może się więc okazać, że bary będą sprzedawać poniżej swoich kosztów.

– Celem nowelizacji z 9 grudnia br.  było jedynie doprecyzowanie przepisów. W ostatniej nowelizacji rozporządzenia zrezygnowano z wprowadzenia zmiany  trybu udzielania dotacji do posiłków sprzedawanych w barach mlecznych – napisała do nas w mailu Wiesława Dróżdż.

Czy to pytania od Biztok.pl skłoniły MF do rezygnacji z zasady „kto pierwszy ten lepszy”? Nie chcemy rozsądzać. Pytania w sprawie barów mlecznych Biztok.pl wysłał właśnie 9 grudnia. Ale według wpisanej ręcznie daty na najnowszym projekcie figuruje 8 grudnia. Dodatkowo, jako termin podpisu przez ministra dano dopisek: „pilne”, argumentując, że termin wejścia w życie rozporządzenia to 1 stycznia 2015 roku.

To jednak nie koniec wątpliwości związanych z projektem. W wersji dla ministra znajduje się informacja o tym, że Rządowe Centrum Legislacji zasugerowało jedynie „zmiany redakcyjne”. Tymczasem to właśnie RCL w notatce z 1 grudnia pisze, że zmiana dotycząca sposobu rozliczania dotacji budzi wątpliwości natury prawnej, bo może naruszać zasady równoprawności i zaufania obywateli do państwa.

Choć pierwszy projekt rozporządzenia pojawił się 21 listopada, to szybko odpowiedziały na nie same bary mleczne, głównie te skupione wokół licznych spółdzielni Społem. Wszystkie krytykują pomysły. Zwracają uwagę na brak przypraw czy wody na liście składników. Piszą o problemach z ewidencjonowaniem dotowanych produktów i braku rozwiązań rzeczywistych kłopotów.

Żadnych ich uwag nie uwzględniono jednak w dokumencie przedłożonym do podpisu Mateuszowi Szczurkowi. Oczywiście nie ma tam też najmniejszej informacji o zgłoszonych przez bary problemach z rozporządzeniem.

Przypomnijmy, że ich kłopoty zaczęły się około półtora roku temu. To wtedy utarte przez kilkanaście lat schematy rozliczeń zaczęły kwestionować – nie do końca wiadomo dlaczego – izby skarbowe. I nakazały barom zwracanie dotacji, za ostatnie lata, mimo że były one wcześniej zatwierdzone przez urzędników.

Wiele barów w 2014 przestało więc starać się o dotację. Dlatego część w pismach do MF pisze, że prowadzący je przedsiębiorcy „realizują cele pomocy społecznej faktycznie finansując je z własnych środków”. Inni dodają, że nowe przepisy to kontynuacja zmniejszania nakładów na bary mleczne.

– Bary mleczne mogą dziś istnieć tylko dlatego, że mają preferencje w wynajmowaniu lokali od miast. Płacą dużo niższy czynsz. Jeśli przestaną starać się o dotację, to samorządy mogą zacząć rozwiązywać z nimi umowy – mówi Biztok.pl dr Kalina Kunowska, radca prawny zajmujący się kilkoma barami mlecznym z Trójmiasta.

Jak dodaje, ma klientów którzy już teraz boją się wypowiedzenia najmu. Także Aleksandar Ćirlić, z najsłynniejszego warszawskiego baru mlecznego Prasowy, przyznaje, że nowe rozporządzenie może oznaczać spore kłopoty.

– Bary mleczne to coś więcej niż spadek po PRL. W większości spotkać można tam polską kuchnię domową na bardzo wysokim poziomie. Nie powinniśmy pozwolić na ich likwidację – apeluje Karol Okrasa.

Rocznie na bary mleczne w budżecie państwa rezerwuje się kwotę 20 mln zł. Wiesława Dróżdż uspokaja, że jej resort nie chce likwidacji barów. Dodaje, że MF „dostrzega konieczność zmiany systemowej zasad przyznawania dotacji do barów mlecznych”. Nie podaje jednak kiedy takie zmiany mają wejść w życie. Ile „mleczaków” nowego prawa doczeka?

 

całość dostępna pod linkiem:

 

http://www.biztok.pl/gospodarka/jak-minister-szczurek-kucharzem-zostaje_a19362

Share
0

Fiskus dociśnie firmy – czyli jednak jest to Państwo Policyjne

Niestety nieudolność Państwowych instytucji które nie radzą sobie np z karuzelami VAT ponieważ „firmy karuzele” pojawiają się i znikają za szybko musi zostać zrekompensowana na normalnych podatnikach którzy nigdzie nie uciekną gdyż ich celem jest zarabianie i normalna egzystencja. Takie wiadomości powalają na kolana na kolana w dzień po podaniu do publicznej wiadomości informacji o nowej ustawie z inicjatywy Prezydenta która wygląda na to będzie kolejnym bzdetem który jak ustawa o odpowiedzialności urzędników nic nie wniesie a spowoduje jedynie rozkręcenie karuzeli legislacyjnej.

Co najmniej 80 proc. kontroli prowadzonych w 2015 r. przez urzędy skarbowe ma się kończyć domiarem januvia diabetes. To konkluzja narady urzędników.

Dyrektorzy izb skarbowych i przedstawiciele resortu finansów zastanawiali się niedawno, jak wyraźnie zwiększyć skuteczność działania administracji podatkowej. Niektórzy uczestnicy narady sporządzili z niej sprawozdania. Dotarliśmy do jednego z nich. Okazuje się, że MF postawiło sprawę jasno: urzędy, które będą odstawać, zostaną ukarane, np. utratą etatów.

Ministerstwo nie odpowiedziało nam na pytanie, jaka jest teraz skuteczność kontroli podatkowych ani w jaki sposób ma być osiągnięty wskaźnik 80 proc. Dane z wybranych izb skarbowych wskazują, że obecnie jest dużo mniejszy, na przykład na terenie działania Izby Skarbowej w Opolu wynosi poniżej 50 proc.

Eksperci nie kryją obaw, że skończy się to tak, że urzędnicy będą za wszelką cenę szukać uchybień u podatników, byle tylko pojawił się domiar, najlepiej przewyższający tysiąc złotych. To graniczna kwota – jeśli udaje się ją przekroczyć, fiskus uznaje kontrolę za zakończoną pozytywnie z jego punktu widzenia. Jak wynika ze sprawozdania z narady, ministerstwu zależy na tym, aby przyszłoroczny wzrost skuteczności był zasługą właśnie takich kontroli. Celem jest bowiem wyraźny wzrost wpływów budżetowych.

Zdaniem specjalistów nie powinniśmy mieć złudzeń: to wszystko oznacza, że jeszcze częściej niż dziś będziemy się spotykać z sytuacją, gdy przepisy podatkowe będą interpretowane przez urzędników na niekorzyść firm – choćby wbrew jednoznacznemu stanowisku sądów. – Niechby kontrole były bardziej skuteczne. Ale mierzmy tę skuteczność za pomocą odpowiednich kryteriów – tak żeby liczyło się nie tylko to, czy podatnik musi dopłacić, ale też to, czy decyzje urzędu są zgodne z prawem i w związku z tym akceptowane przez organy odwoławcze oraz sądy – komentuje Andrzej Próchnicki, wspólnik w GWW Tax.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Share